wtorek, 24 czerwca 2014

033|| Rodzina Miller/Brooks/Johnson (1)

Dzień dobry! ^^
Już wkrótce wakacje. Do mnie do szkoły nikt nie chodzi od dawna. Nawet niektórzy nauczyciele nie przychodzą na lekcje O.o, więc ja też już się nie pojawiam. XD
Od kilku dni na blogu jest nowy szablon. Jak się podoba? :3
Dziś zaprezentuję Wam zapowiedzianą dwa posty wcześniej rodzinkę. :D Jest to rodzina z The Sims 2. Zdjęcia, które dziś wstawię, są z... początku maja? Jakoś tak, nie chce mi się sprawdzać. Rodziną gram do dziś, mam już sporo foteczek. Uprzedzam jednak, że niektórych może znudzić ten wpis - gram z wyłączonym mijaniem czasu. Moi simowie się nie starzeją. XD Nie znam osobiście nikogo, kto by tak grał. Wszystkich jarają wielopokoleniowe rodziny. Ale na co mi to... xDD
No ale. Jak widzicie, ta rodzinka składa się z trzech simów. Właściwie to nie jest do końca jedna rodzina, ale powiedzmy, że ich "scaliłam", coby chaosu nie było. Dziś zapoznacie się tylko z posiadaczką pierwszego nazwiska. Pozostałe postacie w następnym wpisie o tych simach. ;)

Rodzina Miller/Brooks/Johnson, odcinek 1

Oto Nelly Miller. Właśnie wprowadziła się do swojego nowego domu w Miłowie.
Mam także zaszczyt przedstawić Wam jej psa, Biszkopta. Chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego takie imię? XD
Pierwsze, co robią moi simowie po wejściu do nowego domu - oglądają telewizję. ZAWSZE.
Tymczasem Biszkopt znalazł sobie gumową kość do gryzienia. :D
Zachęcamy pieska do wyjścia na spacer
Wrócili dopiero po kilku godzinach. xD
Nelly przygotowuje jedzenie dla zwierzaka.
A pies niszczy Nelly zgniatarkę do śmieci. :{
Ochrzan
Sąsiedzi przyszli z wizytą. Na początek zaprzyjaźniamy się z Balbiną Biedak, mieszka w domu obok.
;3
Teraz kolej na Dariusza Marzyciela.
Najbardziej ciekawi mnie, co ten pies z tego rozumie.
Wypadałoby przygotować jakieś żarcie dla gości...
Aport! :D
Kanapki z szynką. xD
Ciekawe mają tematy do rozmów. XD
Tu w pełnym składzie. Dariuszek przyszedł.
Pies się zmęczył
Tutaj z papugą Toffi ^^
To był męczący dzień
Dariusz chyba lubi zwierzęta.
Nowy dzień dobrze jest zacząć od czytania gazety.
Podlizywanie się Ninie Kaliente ;p
Ta fota jest dobra xDD
Impreza!
Chwila wytchnienia po zabawie do późna.

I to by było na tyle. Jakby ktoś chciał obejrzeć dokładniejsze zdjęcia Nelly - tu jest sesja.
Póki co idę. Chyba włączę sobie simsy trójkę i będę dalej pracować nad zdjęciami do kolejnego odcinka No Way Back (♥ dla komentujących!) oraz zabiorę się za pracę na konkurs Cassey. :D
Pozdrawiam! ;*

piątek, 6 czerwca 2014

032|| No Way Back - odcinek 2 "Zwyczajny dzień w Hollywood"

Wrzucam kolejną część mojego fotostory. Przyznam, że nie planowałam tego wstawić już dziś, ale skończyłam wcześniej i chcę się podzielić. xD
Z góry mówię, że nie ma w tym odcinku krwi ani trupów... Nuuuda, nie? XD Spokojnie, to się nadrobi w kolejnej części. >D Ten odcinek jest i nieco krótszy niż poprzednie, ale to też nadrobię w kolejnym. Ten po prostu musiał taki być.
Linki do wszystkich odcinków i prologu można znaleźć tutaj.
_______________

No Way Back
Odcinek 2 - Zwyczajny dzień w Hollywood

Na Florydzie zawitał kolejny, upalny dzień. Słońce – ku uciesze turystów – przygrzewało naprawdę mocno, choć był dopiero poranek, godzina dziewiąta. Właśnie wtedy, w dniu takim jak wszystkie inne, Jennifer Forester uświadomiła sobie, że nie może dłużej kryć się przed światem w ciągu dnia.
Powoli kończyły jej się zapasy jedzenia. Przecież chyba nikt na nią nie napadnie podczas jednego spaceru do sklepu, prawda? Jedyną rzeczą, która nie pozwalała jej na przebywanie poza domem, były jej własne lęki. Tego zwyczajnego dnia została zmuszona się przełamać.
Chociaż… kto wie? Może ten dzień wcale nie był zwyczajny?
Założyła na ramię swoją czerwoną torbę i wyszła z mieszkania. Podczas przechadzki kilka razy nerwowo się rozglądnęła. Czuła się, jakby cierpiała na jakąś paranoję. Miała świadomość, że wszystko jest w porządku, ale i tak nie mogła powstrzymać przyspieszonego bicia serca.
Po kilkunastu minutach marszu udało jej się dotrzeć do jakiegoś sklepu w centrum. Bez cienia emocji na twarzy chwyciła za żółty, plastikowy koszyk przy wejściu i śmiałym krokiem ruszyła wzdłuż sklepowych alejek. Brała z półek prawie wszystko, co jej się nawinęło. Po niecałych pięciu minutach stała już przy kasie. Pff, po co martwić się pieniędzmi. Przecież leżała na forsie, na jej koncie znajdowało się dziesięć tysięcy dolarów. Wynagrodzenie od Agencji, w której istnienie Jennifer zaczynała wątpić. „Może to był tylko sen?” – zastanawiała się, wiedząc, że to niemożliwe. Ale to wszystko działo się tak szybko, nawet już nie pamiętała, jak dokładnie wyglądali ci agenci.
Bez pośpiechu spakowała zakupy do torby. Założyła swoje wcześniej zdjęte w sklepie okulary przeciwsłoneczne i ruszyła prosto przed siebie. Wysoka temperatura oraz piękne, czyste niebo zachęcały do przebywania na zewnątrz. Rudowłosa szybko poczuła zmęczenie od tej spiekoty i nadmiaru świeżego powietrza. Mijając drewnianą ławeczkę w centrum postanowiła na chwilę się zatrzymać i odetchnąć - usiadła w cieniu liściastego drzewa i przymknęła swoje zmęczone oczy. Czas mijał tak szybko, że nawet nie zauważyła, kiedy krótki przystanek znacznie się przedłużył.
Trudno stwierdzić, ile jeszcze czasu odpoczywałaby na tej ławce, gdyby nie to, że nagle podszedł do niej młody, uroczy chłopak. Miał krótkie, opadające na twarz w nieładzie blond włosy, sprawiał wrażenie przyjacielskiego i lekko roztrzepanego. Taki też w rzeczywistości był.
- Przepraszam panią – nieśmiało zagadał. – Jak mogę dostać się na Biscayne Boulevard w Miami?
Jennifer dopiero po chwili zorientowała się, że to pytanie było skierowane do niej. Nadal bolała ją głowa, dopiero po jakimś czasie na zastanowienie się leniwie odrzekła:
- Biscayne Boulevard? Jesteśmy w Hollywood, to trochę daleko. Może mam ci narysować mapę? – szeroko się uśmiechnęła.
- Hahaha, nie musi pani! Bardzo się wygłupiłem? – usiadł po lewej stronie panny Forester. – Miałem na myśli jakieś wskazówki dojazdu czy coś – odrzekł, po czym spojrzał gdzieś przed siebie. Trudno było mu dłużej znieść spojrzenie pewnej siebie kobiety; mimo, iż miała na nosie okulary, czuł, jak dociekliwie patrzy mu w oczy.
Tak, Jennifer uważnie mu się przyglądała. Zmarszczyła brwi. Widziała, jak jego wzrok błądził daleko za nią. Skądś już znała tą twarz…
Rozpoznała go. To był Austin Rogers! Co za wstyd, od razu powinna była go zidentyfikować. Razem z nim, Ianem i dawną przyjaciółką Gwen tworzyli nierozłączną paczkę. Zawsze wszystko robili razem, zawsze wpadali na najlepsze pomysły w swoim towarzystwie. Wszystko to posypało się gdy zamordowano Iana, a Jennifer w obawie o swoje życie zawinęła się z rodzinnego Windsor.
Chwila. Co on tu robi? Rzucił studia na rzecz słonecznego Miami? Zawsze marzył o zamieszkaniu tutaj, to fakt.
Forester miała w głowie zbyt wiele pytań bez odpowiedzi. Austin jej nie rozpoznał, to nic dziwnego, w końcu tak bardzo się zmieniła w ciągu ostatnich tygodni. Zmizerniała na twarzy, a i bijąca od niej aura była jakaś inna.
Doszła do wniosku, że zanim się ujawni, zabawi się nieco starym kumplem. W końcu warto na samym początku dobrze zbadać sytuację.
- „Pani”? Taka stara nie jestem – zaśmiała się. – Mówmy sobie po imieniu. Jestem Carla.
- Austin – odpowiedział bez namysłu.
- Mam dużo wolnego czasu, chętnie zaprowadzę cię na Biscayne Boulevard. Oczywiście jeśli chcesz.
- Bardzo bym chciał… Na pewno nie będzie to dla pani… dla ciebie problemem?
- Nie, skądże. I tak się nudziłam – rzekła wzruszając ramionami. – Zadzwonię po taksówkę.
- Przepraszam, ale nie stać mnie na to. Może pojedziemy komunikacją miejską?
Jennifer uśmiechnęła się pod nosem.
- Zapłacę za transport, nie martw się o to.
- Nie ma mowy, to zbyt duża przysługa…
- Spokojnie, mam mnóstwo pieniędzy, mogłabym codziennie opłacać ci takie przejażdżki – udawała zniecierpliwienie.
Chłopaka na chwilę zamurowało. Nie wiedział co ma powiedzieć, więc nie powiedział nic.

***
- Po co przyjechałeś na Florydę? Chyba nie jesteś stąd – zagaiła rozmowę. To prawda, po Austinie było widać z daleka, że jest nietutejszy. Zdradzała to przede wszystkim blada karnacja i niepewne spojrzenie.
Taksówka stała w korku. Kierowca był w średnim wieku, milczał. Patrząc na niego można było odnieść wrażenie, że jest całkowicie skoncentrowany na ruchu drogowym, ale w rzeczywistości uważnie przysłuchiwał się rozmowie pasażerów z tylnego siedzenia. Cóż, był najzwyczajniej w świecie wścibski.
- Nie, pochodzę z Kanady. Udało mi się dostać do Międzynarodowego Uniwersytetu Sztuki i Projektowania. Od zawsze o tym marzyłem, teraz będę mógł wreszcie zostać profesjonalnym fotografem.
Faktycznie, Jennifer zaczęła sobie przypominać, że Austin coś wspominał o tej szkole. Niestety niewiele już pamiętała, w obecnej sytuacji jej umysł zajęty był czym innym… Tak czy inaczej kojarzyła, że miał zamiar rozpocząć naukę w Miami. I pomyśleć, że w głębi duszy wątpiła w jego szanse.
- Łał, gratuluję. To bardzo prestiżowa uczelnia.
- Dziękuję.
- A powiedz… nie szkoda ci było zostawiać rodziny i przyjaciół?
- Moi rodzice i tak mieszkali daleko ode mnie. Co do znajomych… to dość długa i smutna historia – uśmiechnął się ponuro.
Forester poczuła ukłucie w sercu. Tak bardzo tęskniła za przeszłością, kiedy wszystko było jeszcze w porządku. Przez chwilę zaszkliły jej się oczy, jednak dzięki dużym okularom nikt nie mógł tego zobaczyć. Cicho zapytała:
- Dlaczego?...
- Dwójka moich znajomych nie żyje.
- Ojej, naprawdę mi przykro – dziwnie poczuła się z tym, że została już uznana za martwą. – Co im się stało? Chyba, że nie chcesz o tym mówić…
- Tu naprawdę nie ma o czym opowiadać. Pewnego dnia po prostu zamordowali mojego kumpla, a nasza wspólna znajoma zniknęła. Zapewne też ją dopadli. Kimkolwiek byli.
- Czy to nie przypadkiem znana sprawa Iana z Ontario? Pisali o tym w gazetach – powiedziała z obojętnością w głosie.
- T-tak – odrzekł lekko zaskoczony.
- To ta dziewczyna w końcu żyje czy nie? Ostatnio nic nie słyszałam na ten temat.
- Nie wiadomo, ale na pewno skończyła jak Ian. Pewnie za kilka lat znajdą gdzieś jej ciało.
- Ale z ciebie pesymista – odrzekła spokojnym głosem.
Jennifer wyjrzała przez okno taksówki, nie wiedziała, jak ma dalej rozmawiać z Austinem. Z każdym wypowiedzianym słowem coś w niej pękało. Przypominała sobie wszystkie chwile w Kanadzie, zwłaszcza te najbardziej błahe – wspólne oglądanie filmów akcji u Gwen, włóczenie się po obrzeżach miasta późnym wieczorem, albo wtedy w restauracji, gdy Ian się zagapił i wpadł na niosącą drinki kelnerkę… Żadnym sposobem nie mogła uwolnić się od wspomnień. Nawet buty Austina kojarzyły jej się ze wspólnymi zakupami nieco ponad pół roku temu.
Była tak blisko swojego przyjaciela, tak bardzo chciała mu się wyżalić. Obawiała się, że stchórzy, rozstanie się z nim za chwilę i już nigdy więcej się nie spotkają. To była jedyna szansa!
- Ej, a tak właściwie… Czemu zainteresowała cię ta sprawa? – chłopak chciał podtrzymać rozmowę. – I dlaczego twierdzisz, że Jennifer żyje?
„A jednak sam ciągnie temat” – pomyślała.
- Ani razu nie powiedziałam, że ona żyje. Ale jeśli już o to pytasz… mam takie przeczucie. A moje przeczucia nigdy się nie mylą – nie zastanawiała się zbytnio nad odpowiedzią.
Kierowca auta jeszcze bardziej wytężył słuch.
Austin spojrzał na nią pytająco.
- No co? – wydusiła z siebie.
- Zdziwiła mnie ta odpowiedź – zawsze był nazbyt bezpośredni.
- Spokojnie, wiele razy słyszałam, że coś ze mną nie tak – zaśmiała się donośnie. – Swoją drogą, dziwne jest to, że ten Ian - czy jak mu tam było -  prawdopodobnie sam wpuścił morderców do mieszkania. Drzwi były nienaruszone…
- Serio? Nawet ja tego nie wiedziałem. Skąd masz takie informacje?
- Z zaufanych źródeł – powiedziała tajemniczo.
W tej chwili zaczęła się obawiać, czy nie przesadza. Przecież nie byli tu sami, a taksówkarz na pewno wszystko słyszał… Zanim jednak Austin zdołał cokolwiek powiedzieć, pojazd gwałtownie się zatrzymał. Byli już na Biscayne Boulevard, pod Międzynarodowym Uniwersytetem Sztuki i Projektowania – dużym i nowoczesnym budynkiem.
- Chętnie porozmawiałbym z tobą dłużej, jednak muszę już iść. Dziękuję za podwiezienie, będę ci wdzięczny do końca życia – powiedział patrząc na nią uważnie, po czym wyszedł z samochodu i trzasnął drzwiami. „Osobliwa persona” – pomyślał sarkastycznie.
Jennifer spojrzała za nim tęsknie. Nie, nie mogła dopuścić do tego, by jej dobry przyjaciel po prostu odszedł, nigdy nie poznał prawdy i miał ją tylko za nieszkodliwą wariatkę.
Wyjęła z portfela pięć studolarowych banknotów i podała taksówkarzowi.
- Chwila, wydam pani resztę! – krzyknął do rudej dziewczyny, która już zdążyła wyjść z auta.
- Nie trzeba! Proszę to potraktować jako napiwek – odrzekła machając z lekceważeniem dłonią.
Austin właśnie podchodził do wejścia uniwersytetu. Niespodziewanie podbiegła do niego Jennifer. Złapała go mocno za ramię i powiedziała:
- Poczekaj chwilę! Bardzo ci się spieszy?
Chłopak nie miał ochoty z nią dyskutować, rozmowa z Carlą nie wywarła na nim specjalnego wrażenia – w końcu wiele osób interesuje się morderstwami w okolicy. Prawda, to w pewnym sensie dotyczyło jego, ale… znacznie bardziej ciekawiła go nowa szkoła marzeń.
- Raczej tak – przystanął i spojrzał na nią kątem oka. Mimo wszystko coś ciągnęło go do tej tajemniczej nieznajomej…
- W takim razie postaram się nie przedłużać – odezwała się, po czym powolnym i dość niepewnym ruchem ręki zdjęła okulary. Naprawdę ciężko było jej wtedy podnieść wzrok do góry…
Te szare, bystre oczy zostały rozpoznane od razu. Blondyn wpatrywał się w nie długo, z jakimś widocznym przestrachem na twarzy.
Nagle wszystko zrozumiał i przytulił ją do siebie mocno.
- Co się z tobą działo przez tyle czasu? – zapytał poruszony.
- Wolałabym na razie nie omawiać tej kwestii. To dość ciężki temat, rozumiesz…
- Okej, jasne. Opowiesz mi kiedy zechcesz – odrzekł wypuszczając ją z objęć. - Bardzo się zmieniłaś.
- Wiem.
- Mogę powiedzieć Gwen o tobie? Na pewno bardzo by się ucieszyła. Ciągle mam z nią kontakt.
- Nie, nie rób tego! Nikomu nie mów o naszym spotkaniu, to zbyt niebezpieczne. Mogę mieć tylko nadzieję, że kiedyś uda mi się osobiście złożyć jej wizytę.
Zapadła nieco niezręczna cisza, nikt nie chciał odezwać się jako pierwszy. Jennifer zaczęła się bać, że powie za dużo, a Austin nie wiedział, o co może pytać.
- Spieszyłeś się do uniwersytetu…
- Och, faktycznie. Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał, zupełnie jak w filmie – powiedział zdezorientowany. – Tyle czasu się nie widzieliśmy, mamy sobie wiele do opowiedzenia…
- Idź już i nie mów nikomu o mnie – powtórzyła po raz drugi. - Nie zmieniłeś numeru komórki?
Chłopak pokręcił przecząco głową.
- Postaram się więc jakoś z tobą skontaktować, bądź cierpliwy. Powodzenia w nauce! – oznajmiła i odeszła, zakładając ponownie szkła przeciwsłoneczne z czerwonymi oprawkami.

***

Dziwnie się czuła wracając do domu. Teraz już wiedziała, dlaczego intuicja podpowiadała jej ucieczkę właśnie do Miami. To miasto pozostało gdzieś na dnie jej podświadomości.
Oboje z Austinem uwielbiali Florydę, chcieli tu kiedyś zamieszkać, zrobić karierę… Wtedy to były tylko głupie marzenia zwykłych studenciaków. Teraz częściowo się spełniły, ale w obecnej sytuacji nikt się z tego nie cieszył.
Zaczęła się jednak bać o swojego znajomego. Co jeśli ktoś ją rozpoznał, widział z nim przed kilkoma momentami? To praktycznie niemożliwe, ale obawy nie odstępowały jej nawet na chwilę.
Wcześniej nikt nie wiedział, że uciekinierka Forester żyje. Teraz tę tajemnicę poznał jej dawny przyjaciel, Austin Rogers. Podczas spotkania z nim czuła, że więź między nimi już nieco zanikła. Zostały tylko wspomnienia.
Tyle myśli było w jej głowie. Zmęczona Jennifer z zadowoleniem zauważyła swój dom przy uliczce, którą właśnie przemierzała, marząc o napiciu się chłodnej wody i pozbieraniu w całość wydarzeń z przedpołudnia.
Niestety nie wiedziała wtedy, że nie będzie jej to dane.
W końcu tak naprawdę nie był to zwyczajny dzień.