Miałam przeprosić za ten marny szajs, ale w sumie to mi się podoba. |
Dzień dobry!
Jakkolwiek głucha cisza nie panuje na tym blogu, to od pewnego czasu przeżywam simowy renesans, o jakim mi się nie śniło. Już od dłuższego czasu się zastanawiałam, czy nie przybyć ponownie z nową notką, niespodziewaną niczym hiszpańska inkwizycja. Pomysły na nią miałam różne:
1. Opowiedzieć o swojej rozgrywce w The Sims 2 Bezludna wyspa?
2. Odszczekać niepochlebne słowa o The Sims 4, w które zaczęłam grać, i które okazało się nie być wcale takie złe?
3. Pochwalić się zrobioną w The Sims 2 simką, która jest odwzorowaniem pewnej wokalistki nieznanej przez nikogo oprócz mnie i bywalców klubów rave w latach 90-tych?
4. Napisać jakiś bliżej nieokreślony, ale użyteczny tutorial?
Żaden z tych punktów nie wydał mi się jednak dość dobry, oj nie. Nowa notka po roku od poprzedniej musi być bardziej spektakularna. Musi być czymś, na co warto byłoby tyle czekać. Albo przynajmniej czymś, co ma minimalne szanse zainteresować kogokolwiek. Albo, no dobra, wystarczy, żebym przynajmniej ja nie uznała tego za kompletną nudę.
Dlatego, drodzy państwo, oto w roku Pańskim 2019, gdy simowa blogosfera opustoszała, przynoszę Wam coś, czego na tym blogu prawie nie było widać nawet za czasów jej świetności. Przynoszę opowiastkę o losach mojej rodziny, którą gram w The Sims 2.
Tak, to nie żart. Wróciłam do grania, i choć nadal to co innego niż wtedy, gdy miałam osiem lat - bawię się dobrze. Odkrywam potencjał tej gry, o którym zapomniałam lub nigdy nie wykorzystywałam. I wciągnęłam się do tego stopnia, by pomyśleć, że całkiem fajnie byłoby spisać historie moich ludzików.
Podtrzymuję jednak swoją opinię, że większość relacji z rozgrywki to nuda, całe ściany tekstu i zdjęć z nieważnych momentów z życia postaci. Pamiętam jednak pewien temat na dogorywającym również Forum The Sims, który nie był jedynym dobrym, ale mam do niego chyba największy sentyment; jego autorka nie opowiadała o niemal każdym dniu życia swoich simów, a snuła opowieść jakby z większej perspektywy, uwzględniając tylko najciekawsze elementy. To uwielbiałam czytać i do tego tematu wracałam nie raz.
Jakkolwiek nie wiem, czy uda mi się wytworzyć podobny nastrój w tym poście, to przecież i tak z nikim nie konkuruję. Ruszajmy więc!
...Zaraz. Czegoś mi tu brakuje.
*wstawia grafikę na początek posta, aby zintensyfikować poczucie typowego simowego bloga™*
DZIEJE RODZINY KLEIN [1]
Rodzina Klein istnieje od roku 2017 w moim własnym otoczeniu Ramstein-Miesenbach - owsianka dla każdego, kto łapie nawiązanie! - o którym nawet wspomniałam w jednym z postów. Początkowy skład rodziny prezentował się następująco: emerytka Judith, jej dorosła córka Sissi, nastoletnia córka Sissi imieniem Ana oraz dorosły Adrian Klein, który Bóg raczy wiedzieć, kim dla nich był w początkowym zamyśle (oprócz tego, że był murzynem z oczami kosmity i całe życie nosił ten biały kombinezon z podstawowej wersji gry). Aha, mieli też kota, ale tak się spodobał funkcjonariuszom policji, że go sobie przywłaszczyli. Czy kto tam inny, kto zabiera zaniedbane zwierzaki.
Cała ta rodzina była zrobiona dla zabawy i jedyną poważną postacią była tu dla mnie Judith, głowa rodu. Stworzyłam ją jako emerytkę, bo prawie nie grałam emerytami. Była to postać bardzo zaradna i uzdolniona artystycznie, dużo grała na pianinie i wydawała odnoszące sukcesy powieści. Cieszyła się dobrym zdrowiem i żyła długo, zdaje się, że przynajmniej raz oszukała śmierć. W końcu jednak przyszedł na nią czas, a tuż po jej śmierci Adrian (już emeryt) i Ana (już dorosła) zatańczyli przed jej nagrobkiem taniec-połamaniec...
Sissi, jedyna córka Judith, była średnio urodziwa. Wybrałam jej jedną z maxisowych twarzy i ubrałam ją w tę idiotyczną koszulkę z misiem z podstawowej wersji gry. To dlatego, że tej simki w planach nie miałam, ale Ana musiała mieć matkę, aby być wnuczką Judith, na czym mi zależało. Planowałam pozbyć się Sissi, ale w jakiś inny sposób niż klasyczne utopienie w basenie. Tak jednak jakoś wyszło, że polubiłam ją i dożyła spokojnej starości.
Nie posiadam jej zdjęcia, bo na tamtym etapie rozgrywki prawie nie robiłam zrzutów ekranu, dlatego po prostu uwierzcie, że istniała.
Anę pamiętam jako simkę dość pechową - co rusz wylatywała z pracy albo przydarzały jej się jakieś wypadki. W podsumowaniu była taką basic bitch, która pracowała przy garach i nic nie osiągnęła ani w zawodzie, ani w życiu. Co innego Adrian, on zdobył szczyt kariery poszukiwacza przygód. W każdym razie, ta dwójka się pobrała, i choć już wszyscy wyżej wymienieni kopnęli w kalendarz, to ich potomkowie nadal żyją; Candy (głupie imię zamierzone), córka Any i jednego z miastowych, oraz Eliana i Josef, bliźnięta, dzieci Any i Adriana. Obecnie dziewczyny są w wieku emerytalnym, Josef zaś został wampirem i wyniósł się do piwnicy domu lokalnego fascynata stworzeń nadprzyrodzonych - granie nim było dla mnie zbyt upierdliwe, zwłaszcza że nowoczesne domostwo Kleinów z przeszklonymi ścianami nie było dla niego dobrą miejscówką.
Candy tak naprawdę powinna już dawno gryźć piach, jednak swego czasu podtrzymywałam jej młodość Eliksirem Życia. Jej pragnieniem było wskrzeszenie Judith i chciałam to zrobić, dlatego potrzebowałam kupić jej więcej czasu, jednak w końcu zrezygnowałam z tego planu.
Za młodu... |
...i obecnie. |
Jest to dość antypatyczna postać w moim odczuciu, jednak powodzi jej się doskonale. Osiągnęła szczyt kariery muzycznej (= platynowa aspiracja do końca życia i forsy jak lodu), została właścicielką salonu samochodowego, do tego jest bardzo lubiana, choć - tu powód, dlaczego nazwałam ją antypatyczną - romansuje z połową miasta. Mieszka z nią niby stały partner, z którym jednak nie ma ślubu: Adrian September (powtórzone imię, tak, do tego kolejne niewydumane nazwisko). Oto i on, przy czym dodam, że nie stworzyłam go ja, więc możecie sobie go pobrać stąd.
Z powodzeniem robi karierę kucharza. |
Adrian wielokrotnie przyłapał swoją dziewczynę na zdradzie i sprawia w tym domu wrażenie największej cioty, ale nie dajcie się zmylić pozorom. Odbił Candy jedną z jej kochanek, Jokaste, i zamierza wziąć ślub z Candy pod koniec jej życia, aby wżenić się do rodziny i zgarnąć fortunę Kleinów.
Jokaste póki co bieduje w swoim małym domku. |
Tymczasem wspomniana już Eliana, druga córka Any (murzynka z oczami kosmity po Adrianie Kleinie, yeah) (do tego wilkołak i lesbijka) zawarła związek partnerski z koleżanką z liceum, Genowefą (którą też przemieniła w wilkołaka, swoją drogą).
Na ich ślubie pokazał się jeden z kochanków Candy, co znacznie popsuło atmosferę. Kochanek, Hans Beiderweiden, po dziś dzień przewraca moim simom kosz i kradnie gazetę. Ba, przychodził nawet pod wynajmowany w otoczeniu studenckim dom synów-bliźniaków Adriana i Candy, i tam robił to samo.
Co do synów Candy i Adriana, oto August i Anders (uświadamiam sobie właśnie, że cholernie dużo mam tych imion na A). August to ten w okularach, Anders - ten z farbowanymi na niebiesko włosami.
Obaj skończyli studia z oceną 5+. Obecnie wrócili już do domu i układają sobie dalsze życie. Anders podjął wymarzoną karierę prawnika, August na razie nie może znaleźć pracy.
Jeden i drugi znaleźli sobie dziewczyny w trakcie studiów i oświadczyli się im, ale czy koniec końców wyjdą z tego szczęśliwe małżeństwa, tego nie wiem. :>
Niedoceniany przez swoją partnerkę Adrian trzyma sztamę z Genowefą, która została jego najlepszą przyjaciółką. Razem często dyskutują o gotowaniu - Genowefa osiągnęła szczyt kariery kulinarnej, i choć chciała zostać lekarzem, to postanowiłam jej nie przebranżawiać po wprowadzeniu do rodziny. Była już bardzo wysoko na ścieżce kariery. W każdym razie, choć główne życiowe pragnienie pozostaje niespełnione, gotowanie jest jej wielkim hobby.
Pod wpływem szajby albo może kryzysu wieku średniego stwierdziła, że chce mieć własne dziecko, i w tym celu zdradziła Elianę z nikim innym, jak będącym już dla mnie memem panem Hansem XDD Jednak z dzieciaka nic nie wyszło, a co gorsza, Eliana przyłapała ją na zdradzie. Z czasem jednak odbudowały swój związek...
To zdjęcie z randki w tle w tym momencie! |
...i postanowiły adoptować dziecko. Oto Barbara, prosto po przybyciu z ośrodka adopcyjnego oraz podrasowana przeze mnie:
W pierwszej chwili, gdy ją zobaczyłam, chciałam wyjść z gry bez zapisywania, ale szkoda mi było tego, co zdążyłam zrobić. Aczkolwiek! była to decyzja dobra - Barbara wyrosła na śliczną nastolatkę i dorosłą! Cóż, simowe dzieci to zazwyczaj paszczury. Cieszcie się, że nie mam zdjęć Adriana i Augusta z czasów szkolnych. Nie było czego fotografować.
Nastoletnia Basia |
Obecnie Barbara studiuje Literaturę na Politechnice (sic!). Nie planowałam wysyłać jej na studia, nie mając ochoty drugi raz grać studentem tuż po powrocie chłopaków z Uniwersytetu Simowego; chciałam posłać ją do szkoły prywatnej, jednak mimo wysiłków moich i całej rodziny dyrektor jej nie przyjął. Stwierdziłam, że jeśli cham chce odebrać jej prawo do dobrego wykształcenia, to należy mu pokazać, kto tu rządzi, i spróbować inaczej. Zwłaszcza że ze swoją aspiracją zdobywania wiedzy edukacja jest dla Barbary bardzo ważna.
Basia zamieszkuje akademik i osiąga świetne wyniki w nauce. Póki co jest na drugim albo trzecim roku.
Tymczasem Genowefa została emerytką:
Adrian zaś, z racji kryzysu wieku średniego, walnął się na różowo i ubiera się jak nastolatek z emo klipów.
Z inicjatywy Eliany rodzina adoptowała rudego kociaka. Był tak rudy, że nazwałam go Tomato... jednak jako dorosłemu kotu całkiem zmieniło mu się umaszczenie i to imię już nijak pasuje. XD
Na tym etapie zatrzymała się moja rozgrywka. Ciąg dalszy nastąpi... kiedy się uzbiera.
Kilka bonusów. Hans Beiderweiden rujnuje rodzinne imprezy:
Barbara zapoznaje lokalną sławę:
Kleinów spotkał zaszczyt poproszenia dżina o trzy życzenia. Eliana i Barbara poprosiły o umiejętność oszukania śmierci - zobaczymy, co z tego będzie - zaś skromna Genowefa o spokój ducha.
Ponadto aktualnie buduję Kleinom dom, i jestem z niego niesamowicie zadowolona! To w zasadzie pierwszy sensowny dom, który buduję sama. Zdarzyło mi się kiedyś zrobić jakieś beznadziejne domki, ale na ogół wcale się tym nie zajmowałam, teraz jednak postanowiłam się przyłożyć i chyba budowanie i wystrój wnętrz w simsach to moje nowe hobby XD Nie wszystkie wnętrza są ukończone i ogródek jest kompletnie niezagospodarowany, jednak póki co pokazuję przedpokój, kuchnię i fragment korytarza na piętrze. Kiedy tylko dom będzie skończony, wrzucę zdjęcia ze wszystkich pomieszczeń.
_________________________________________________________
Na koniec dodam, że bardzo chętnie pograłabym sobie też w TS3, ale zmieniłam laptopa i musiałabym znowu wszystko instalować, w tym tę całą masę dodatków z internetu, co oznacza wiele godzin wyrwanych z życiorysu. Póki co wystarczająco zajmuje mnie dwójka, bym nawet nie tęskniła za trójką, jednak ze wszystkich części gry - w mojej opinii - to trójka ma najładniejsze krajobrazy. W TS2 krajobrazów praktycznie nie ma, przynajmniej nie w tym znaczeniu, o jakim myślę, zaś czwórkowe sąsiedztwa przypominają mi jakąś planszę złożoną z plastikowych zabawek. Fatalnie długie wczytywanie się trójki też mnie zniechęca od instalowania jej, choć na nowym laptopie może działałaby trochę lepiej. Cóż, póki co musi czekać na swój czas.
Jeśli przeczytaliście notkę, dajcie znać w komentarzu. Nie musicie pisać obszernych wypowiedzi pełnymi zdaniami, docenię każde "byłem tu" albo "yee". Plus, jak zawsze przyjmuję sugestie dotyczące kolejnych postów.
Do napisania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz