sobota, 20 września 2014

039|| No Way Back - odcinek 4 "Powrót"

Hej. Dziś wstawiam czwarty odcinek fotostory. Jak go ocenię? Cóż, zdjęcia naprawdę mi się podobają i sądzę, że to jedne z lepszych zdjęć w całym opowiadaniu; co do tekstu to znowu mam mieszane uczucia, tak stuprocentowo usatysfakcjonowana nie jestem, wyszło nieco krótko (chociaż tyle, że tych foteczek więcej niż zwykle). W pewnej części to wina poprzednio pisanego przeze mnie opowiadania, musiałam zmienić nieco styl i ciężko było mi się znowu przestawić. Jak skończyłam to w ogóle miałam wrażenie, że to całe fotostory jest... bez sensu. Nie wiem, dlaczego. o.O
Tak więc ten, jak zawsze proszę o komentarze i mam nadzieję, że mimo wszystko będzie się choć trochę podobało. XD
Linki do wszystkich odcinków i prologu można znaleźć tutaj.
Odcinek z dedykacją dla najwspanialszej pomelowej przyjaciółki i jej menrza (sorry, musiałam XDD).

_______________
 
No Way Back
Odcinek 4 - Powrót

Było już bardzo późno, kiedy Jennifer wracała do domu.
Dziewczyna ciągle analizowała całą sytuację z dnia dzisiejszego, zastanawiała się nad imprezą oraz śmiercią Jamesa. Jej myśli były bardzo chaotyczne i wyprane z jakichkolwiek uczuć, jakby ta sytuacja wcale jej nie wzruszyła. Jennifer jedynie chciała położyć się i zasnąć.
Wchodząc po metalowych schodach na pierwsze pięto, poczuła się dość dziwnie, jakby nie była sama. Na korytarzu było ciemniej niż zwykle, nawet żarówka na jednej ze ścian nie potrafiła poradzić sobie z mrokiem.
- Nie nadajesz się do tego. – Usłyszała z drugiego końca przedpokoju.
Młoda kobieta nie była zaskoczona, spodziewała się, że coś podobnego się stanie. Spokojnie odwróciła głowę i ujrzała patrzącego przez okno Iana. Wyglądał tak jak zawsze, oprócz tego, że miał na sobie garnitur. Za życia rzadko kiedy nosił eleganckie ubrania.
- Co masz na myśli? – zapytała normalnym tonem, jakby zobaczenie zmarłego kumpla było czymś naturalnym.
- Ciebie w tej tajnej agencji. Nie pasujesz do nich – odrzekł chłopak, cały czas wyglądając przez okno.
- Co ty możesz o tym wiedzieć? Przecież nie żyjesz.
Chłopak zignorował jej wypowiedź.
- Dołączyłaś tam, bo myślałaś, że będziesz bezpieczniejsza. Mam rację?
- Tak – odparła bez zająknięcia.
- To nie jest do końca w porządku. Weź się do roboty, będziesz potrzebna jeszcze nie raz – rzekł, po czym odwrócił się w stronę rudowłosej. – I tak przy okazji chciałem przypomnieć, że do tej pory nie oddałaś mi pożyczonych dziesięciu dolarów.

***

Miami, poranek następnego dnia w siedzibie tajnej agencji.
- Ten tekst o dolarach był wspaniały – powiedział Lance, śmiejąc się razem z Sereną.
- Już nigdy więcej nie opowiem wam żadnego z moich snów. – Jennifer udawała obrażoną, ale także się uśmiechała. – Kiedy się obudziłam, byłam zupełnie zdezorientowana! Przed swoją śmiercią Ian naprawdę pożyczył mi te pieniądze, a ja nie zdążyłam ich oddać…
- No dobra, ale na poważnie – uspokoiła się Worthington – naprawdę przyłączyłaś się do nas tylko ze względu na swoje bezpieczeństwo?
Forester zastanowiła się przez chwilę.
- Trochę tak, trochę nie. Prawdę mówiąc, wtedy i tak było mi wszystko jedno. Praca tajnego agenta jest ciekawa, chociaż z pewnością nie odkryłam jeszcze wielu możliwości. A co do bezpieczeństwa… to raczej zbieg okoliczności, ale rzeczywiście czuję się jakoś pewniej. Być może to dlatego, że mój fałszywy dowód osobisty wreszcie jest porządny. – Uśmiechnęła się.
- Okej, zajmijmy się konkretami – zmieniła temat blondynka. – Mamy kilka ważnych poszlak w naszym śledztwie. Może i nie obyło się bez chociaż jednego trupa, ale szef i tak jest z nas dumny. Nie zepsujmy tego.
- Podsumowując – standardowo mamy kolejnego zamordowanego pracownika naszej agencji, tym razem jednak przynajmniej udaje nam się znaleźć podejrzanego – zaczął Anderson.
- …James Martins, syn bogatego biznesmena – wtrąciła Jennifer. – Po długich namowach przyznał się, że współpracował z mafią, która później zaczęła wrabiać go w serię morderstw.
- Dzieciak był zrozpaczony i się zabił, zostawiając nam po sobie tylko imię jednego z gangsterów i bezużyteczne nagranie z monitoringu, na którym nawet nie widać numeru rejestracyjnego samochodu rzekomych mafiosów, a jego najlepszy kumpel wie jeszcze mniej, niż my. Koniec historii. – Serena ironicznie zakończyła opowieść.
- No naprawdę, mamy mnóstwo wskazówek. – Lance odezwał się z sarkazmem.
- Zawsze coś. – Worthington odgarnęła z twarzy kosmyk włosów i wzruszyła ramionami. – Szkoda tylko trochę, że ten Andy niewiele wiedział, liczyłam na jego pomoc.
- Może nie powiedział wszystkiego? – zapytała Jennifer.
- Nie sądzę, umiem poznać, kiedy ktoś kłamie. Zresztą on nie miałby powodów, aby coś ukrywać, sam martwił się o Jamesa.
Forester kiwnęła głową ze zrozumieniem. W końcu sama była przy rozmowie z Andym wczoraj wieczorem.
- Co zamierzamy zrobić z tym wszystkim dalej?
- Póki co trzeba pogadać z informatorami, może któryś będzie znał jakiegoś Seana.
- Nie sądzę, aby coś to dało – wyraziła opinię Serena. – To nie jest banda tępych dzieciaków z podwórka, oni dbają o swoją anonimowość bardziej, niż ktokolwiek inny. Weź to pod uwagę, Lance.
- Sprawdzić nie zaszkodzi. Poza tym musimy mieć oczy szeroko otwarte, teraz wiemy więcej, niż powinniśmy. Ktoś z naszej trójki może być następnym celem.
Jennifer zabrała głos w dyskusji:
- Niekoniecznie. Oni działają nieprzewidywalnie. Logiczne, że teraz my jesteśmy bardziej narażeni i będziemy ostrożniejsi – mafia może uderzyć tam, gdzie czujność jest uśpiona.
- Ciekawa hipoteza, jednak nie wiemy, co jest celem tych wszystkich ataków. W takiej sytuacji nie wolno być pewnym absolutnie niczego – odrzekła Worthington, zakładając nogę na nogę. Była dumna, że to właśnie ona odnalazła Jennifer i postanowiła zatrudnić ją w agencji, mimo sprzeciwu z wielu stron. Niepozorna „panienka od stania na czatach” okazała się całkiem przydatna. Jednak jeszcze wiele lekcji przed nią…
- Właściwie wychodzi na to, że musimy teraz czekać na kolejne zabójstwo, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Póki co niewiele możemy zdziałać.
- Czekać, tak? Obawiam się, że nie będzie to trwało długo. – Serena wywróciła oczami.
- Cóż, ktoś będzie musiał się poświęcić. Nic na to nie poradzimy.
Zapanowała krótka cisza.
- Na razie to chyba tyle, omówiliśmy już najważniejsze – powiedział Lance. – Idziemy z Sereną przejść się trochę po mieście i podyskutować, nie tylko o sprawach zawodowych. Chcesz dołączyć do nas, Jennifer?
- To bardzo miłe, że chcecie mnie ze sobą zabrać – odparła dziewczyna po chwili namysłu. – Teraz jednak odmówię, czuję się nieco zmęczona dniem wczorajszym. Następnym razem chętnie skorzystam z propozycji, okej?
- Jasne, nie musisz się tłumaczyć – odparła Worthington, uśmiechając się przyjaźnie. – To co, zbieramy się już, no nie? Pamiętajcie, żeby nie dać się przechytrzyć mafii! – Zaśmiała się.
- Nie strasz Jennifer. – Lance uśmiechnął się do swojej przyjaciółki, po czym spojrzał w stronę rudowłosej. – I tak masz małe szanse na egzekucję, bo jesteś nowa i wydajesz się nieszkodliwa. Prędzej rzucą się na nas.
Forester pokiwała ze zrozumieniem głową. Od długiego czasu była przyzwyczajona do życia ze strachem, że nadchodzący dzień może być jej ostatnim. W tym momencie zastanowiła się jedynie, co by było, gdyby już nigdy więcej miała nie zobaczyć Sereny i Lance’a.

***

Tamtego dnia na Florydzie było prawie tak ciepło, jak zwykle, jednak w powietrzu ciągle dało się wyczuć wilgoć po deszczach. Mimo wszystko słońce przypiekało, Jennifer było za gorąco w bluzie z krótkim rękawkiem i w dżinsach.
Szybkim krokiem szła w stronę przystanku autobusowego. Patrząc na godzinę w komórce przypomniała sobie, że mniej więcej dobę temu miało miejsce jej przypadkowe spotkanie z Austinem. Obiecała się z nim skontaktować pierwsza, kiedy nadejdzie odpowiedni moment. Właśnie… czyli kiedy? Forester zadawała sobie to pytanie dość długo, i ciągle nie potrafiła znaleźć na nie właściwej odpowiedzi. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że najlepiej byłoby całkowicie zerwać z przeszłością, ale było i tak za późno – Austin Rogers ją widział.
Zastanawiała się, czy nie lepiej po prostu się nie odezwać. Jednak obiecała, poza tym bardzo chciała wiedzieć, co chłopak robił w Hollywood – miał studiować w pobliskim Miami, nie było potrzeby, aby wyjeżdżał gdzieś indziej. Może wynajął mieszkanie poza miastem, aby było taniej? Nie, raczej nie. Różnica w cenie byłaby niewielka, a same dojazdy mogłyby stać się bardziej kosztowne.
„Może zadzwonię do niego teraz?” – nagle zastanowiła się czerwonowłosa. – „Nie, nie, to zły pomysł… Chociaż w sumie… kiedyś i tak będę musiała się z nim spotkać, dlaczego nie mieć tego z głowy? Po co mam czekać?”
Młoda kobieta najpierw wpadła na pomysł zadzwonienia z budki telefonicznej, ale nie wiedziała, gdzie jej szukać – w dzisiejszych czasach wszyscy mają telefony komórkowe, coraz mniej osób korzysta z telefonów w mieście.
W końcu zdecydowała się zadzwonić ze swojej nowej komórki, i tak wszystkie połączenia od niej wyświetlają się jako zastrzeżone. Powoli wpisała numer do Austina – ciągle znała go na pamięć – i po dokładnym sprawdzeniu, czy wszystko jest poprawnie, dotknęła ikony z zieloną słuchawką w dolnym rogu ekranu dotykowego.
Blondyn odebrał po niecałych dziesięciu sekundach.
- Słucham? – Po szumach z otoczenia Jennifer wywnioskowała, że chłopaka nie ma w domu.
- No hej.
Chwila niezręcznej ciszy.
- To ty? – Austin nie bardzo wiedział, jakiej odpowiedzi powinien udzielić.
- Zależy, kogo masz na myśli – zaśmiała się. – Dobrze, nie będę cię dręczyć. Słuchaj, mam sprawę, może spotkalibyśmy się jutro?
- Wiesz, ja nie jestem pewien, czy znajdę czas…
- Nie musisz się mnie bać.
- To nie o to chodzi – odparł pośpiesznie Rogers.
Jennifer westchnęła.
- Znamy się dość długo, więc dobrze wiem, kiedy ściemniasz. Naprawdę chciałabym się z tobą spotkać i wyjaśnić kilka spraw… A zresztą nie mów, że ty byś nie chciał? Ale jak nie to nie, twoja strata.
- Dobra, czekaj, czekaj! – krzyknął Austin. – Może być jutro koło dziesiątej?

***

Nastał wieczór. Miami nocą jak zwykle tętniło życiem, ale nie każdego to obchodziło. Serena Worthington wolała zająć się tym, czym zwykle zajmowała się po godzinie dwudziestej drugiej – siadła w swoim pokoju przed telewizorem i włączyła sobie jeden z ulubionych filmów kryminalnych na DVD. Znane produkcje najlepiej pozwalały jej się zrelaksować, i pokazywały, że jednak niektórzy mogą mieć jeszcze gorzej niż ona.
Serena nie przyznawała się nikomu do tego, ale ostatnio naprawdę się bała. Strach zawsze dopadał ją późnymi wieczorami, takimi, jak ten. Najpierw próbowała wcześniej kłaść się spać, ale to było jeszcze gorsze – bezczynność nakręcała ją bardziej. Nie potrafiła sobie z tym w żaden sposób poradzić, w końcu z bezradności decydowała się na spacerowanie po mieście do późna, czytanie książek czy właśnie oglądanie filmów. Wszystko po to, aby jak najbardziej się zmęczyć, oraz zająć swój umysł do ostatniej chwili przed zaśnięciem.
Siedziała na kanapie i wpatrywała się w ekran plazmowy. Znała tę ekranizację od A do Z, lecz za każdym razem, gdy ją oglądała, starała się ujrzeć coś nowego. Zwracała większą uwagę na kostiumy, poszczególne wypowiedzi bohaterów, pomieszczenia, oraz podkład muzyczny. Tym razem wychwyciła dźwięk przypominający klikanie, jakby ktoś bardzo powoli przekręcał klucz w zamku. Szybko zorientowała się też, że to nie jest część filmu.
Wyciszyła telewizor i zaczęła się wsłuchiwać. Cisza. Już zaczynała myśleć, że coś jej się przesłyszało, że ma zbyt bujną wyobraźnię. Ostatecznie te wątpliwości zostały rozwiane, gdy metalowa klamka od drzwi wejściowych wyraźnie zaskrzypiała.
Blondynkę szybko dopadła panika. A więc jej koszmar zaczyna się spełniać…
Pierwszym pomysłem, który wpadł jej do głowy, była ucieczka przez okno. Niestety nie skończyłoby się to dobrze; pokój, w którym przebywała Serena, mieścił się na pierwszym piętrze. To byłoby zbyt ryzykowne.
Z sekundy na sekundę miała coraz mniej czasu do namysłu. W tej sytuacji nie wchodziło w grę schowanie się gdziekolwiek ani zadzwonienie po pomoc – zanim ktokolwiek by przyjechał, byłoby już po wszystkim, kobieta dobrze o tym wiedziała. Musiała poradzić sobie sama, nieważne, jak.
Jej wzrok padł na stojący dumnie na komodzie, prawdziwy, japoński miecz. Worthington lubiła takie rzeczy, zamówiła go dawno temu przez Internet. Teraz był jedynym przedmiotem w pobliżu, którym mogłaby się obronić, w końcu pistolet zostawiła w innym pomieszczeniu. Może nadeszła pora, aby ta ozdobna broń stała się narzędziem zbrodni? Nie, to złe wyrażenie. Prędzej można nazwać to rzeczą, dzięki której Serena wyjdzie cało z tej sytuacji.
Ostrożnie chwyciła za rękojeść i przyjrzała się wypolerowanej, błyszczącej stali. Trudno, najwyżej będzie musiała się poświęcić, ale nie podda się bez walki. I pomyśleć, że niedawno mówiła „Pamiętajcie, żeby nie dać się przechytrzyć mafii!”
Zanim wyszła z pokoju, chwyciła jeszcze za dyktafon, włączyła go i schowała do kieszeni szortów. Chciała zostawić jakieś wskazówki, nawet, jeśli zginie tej nocy.
Bezszelestnie otworzyła drzwi i znalazła się na korytarzu. Było cicho i spokojnie, nic nie wyglądało podejrzanie. Raczej nikt tam nie wszedł, nieproszony gość zapewne zwiedzał parter.
Serena ostrożnie zaczęła schodzić po drewnianych schodach. Na szczęście miała bose stopy, w butach mogłaby narobić więcej hałasu.
Gdy była na dole, usłyszała, że ktoś chyba chodzi w salonie. Była bardzo ciekawa, kto to taki i jakie ma zamiary (choć to drugie było raczej jasne), lecz nie miała odwagi, by sprawdzić. Pobiegła szybko w stronę kuchni i stanęła przy ścianie obok wejścia, próbując opracować jakiś plan. Po krótkiej chwili zdecydowała, że jeśli ten tajemniczy ktoś wejdzie na górę, ona czym prędzej pobiegnie do drzwi wejściowych i ucieknie jak najdalej od domu. A jeśli wszedłby do kuchni… cóż, w takim przypadku pozostawało zachować czujność i zaatakować, zanim zrobi to przeciwnik.
Minęły dwie minuty, jednak dla dziewczyny były one jak dwie godziny. Z każdą chwilą bała się coraz bardziej i traciła całą pewność siebie, zwłaszcza, gdy wszystkie kroki ucichły. Dość długo zastanawiała się, czy powinna się wychylić i choć na chwilę spojrzeć w stronę korytarza, ale z drugiej strony czuła, że nie byłoby to najmądrzejsze posunięcie. W końcu morderca może tylko na to czekać.
I tak stała przez dłuższy czas pośród ciemności i martwej ciszy, z umysłem znużonym i sennym. Coraz bardziej zbliżała się do ściany, aż w końcu oparła się o nią plecami i przez nieuwagę kopnęła dość mocno plastikowy kosz na śmieci stojący obok. Pojemnik szurnął głośno o płytki podłogowe, ale młoda kobieta nie przywiązała do tego szczególnej uwagi. Zdążyła sobie zdać sprawę z tego, że coś w końcu musi się stać, i że nie będzie mogła wiecznie bawić się w chowanego.
Zaraz po tym ktoś podszedł do Worthington, delikatnie przyciągnął ją do siebie i objął od tyłu.

6 komentarzy:

  1. Super opowiadanie :D
    I jestem ciekawa co dalej z Sereną :/
    I kim jest ten mężczyzna
    Czekam na następne części :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiesz Ty co? W takim momencie kończyć?! Yghh...Nie wiem, czemu mi się wydaje, że to będzie Austin, bo ta postać na ostatnim zdjęciu ma ciemne włosy.
    Okay, od początku. To był sen, z tym duchem Iana? Dziwny, ale ciekawy ^^. Jennifer ma na sobie chyba tą samą bluzę, co Julia, tylko inne kolory *3*.
    Zdjęcia rzeczywiście są świetne *w*. A co do tekstu, to tak jakoś mi nie pasuje w odpowiedź Jen o ta:,,- To bardzo miłe, że chcecie mnie ze sobą zabrać – odparła dziewczyna po chwili namysłu. – Teraz jednak odmówię, czuję się nieco zmęczona dniem wczorajszym." Tak jakoś zbyt grzecznie, jak na pożegnanie ze znajomymi/ przyjaciółmi (?). Ale to może ja się nie znam c:.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu Austin? Przecież on nie ma ciemnych włosów XD
      Tak, to był sen; a co do tamtej wypowiedzi Jennifer, to jest w porządku, bo oni przyjaciółmi raczej nie są (przynajmniej na razie). ;)

      Usuń
  3. Świetne! ^^ Idealne zdjęcia, całość genialna. Tylko jak ty mogłaś zakończyć w TAKIM MOMENCIE!? >.<
    Dawaj mi tu szybciutko kolejny odcinek! xD
    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe to opowiadanie, bardzo wciąga :)
    Nie mogę się doczekać kolejnych odcinków

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za reklamę mojego bloga w komentarzu.
    przeczytałam i skomentowałam chyba wszyskie wpisy w blogu( bez reklamy bloga ) :-)
    Fajny ten odcinek.
    Czekam na kolejny bo są naprawdę wciągające.
    Straszny miała sen .
    ja nie chciałabym takiego mieć.
    Musiałaś tak skończyć? :-(
    Szybko następny !

    No dobra.zaryzykuje .po tym
    wszystkim co napisałam...
    okej no to mogłabyś zacząć czytać i komentować mojego bloga?
    SimsLoveForever.blogspot.com
    Było by super!

    OdpowiedzUsuń