To był poniedziałkowy wieczór, pierwszy dzień grudnia. Siedziałam wtedy przy komputerze, jak zwykle koło godziny dwudziestej. Siedziałam i robiłam zdjęcia do szóstej części fotostory. Jak zawsze szło cholernie nudno i męcząco, lecz w pewnym momencie miałam dość jak nigdy. Wtedy wpadła mi do głowy jedna myśl - do czego to wszystko doprowadzi? (Jak podejrzewałam, to jest tekst z "Fistaszków". Przyplątał się we właściwym momencie).
Miałam ambicję dokończenia historyjki, bo doskonale pamiętam, jak bardzo się nią kiedyś jarałam i tak dalej. Pamiętam jak myślałam, że będzie fajnie kiedy już napiszę wszystkie odcinki tworzące spójną całość. Dlatego też pod koniec listopada tego roku postanowiłam rozpocząć wyzwanie napisania wszystkich części jedna po drugiej. Później jednak, tamtego grudniowego wieczora dwa tygodnie temu, kiedy z sekundy na sekundę coraz bardziej odechciewało mi się czegokolwiek, wyobraziłam sobie na dłuższą chwilę jedną sytuację: co by było, gdybym jednak zdecydowała się dalej w to nie bawić. Wizja ta była taka wspaniała, taka piękna, taka zajedwabista, że... postanowiłam wcielić ją w życie od zaraz. Natychmiast wyłączyłam komputer i poszłam kurować nabyty podczas kminienia jak zrobić poszczególne zdjęcia ból głowy, a kiedy myślałam jak zatytułować notkę w której napiszę "ludzie, mam dość", nasuwało mi się jedno jedyne słowo - frustracja.
Następnego dnia, gdy nauczyłam się już od nowa myśleć, doszłam do wniosku, że to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć. Składa się na to kilka następujących czynników:
- pisanie tego fotostory dalej byłoby czymś robionym na siłę, a przecież "dobra sztuka nigdy nie powstaje z wysiłku i zmuszania się". Skończenie historyjki "na szybko" jeszcze bardziej obniżyłoby i tak niski jej poziom - całość jest dość słaba...
- ...i nie odpowiada mojemu obecnemu stylowi ani upodobaniom. W kryminałach nie siedzę już od dłuższego czasu. Nadal uwielbiam CSI i podobne seriale, ale niestety nie mam kiedy ich oglądać,
- cały czas miałam wrażenie, że marnuję czas na coś, z czego nie będzie żadnego pożytku i czego prawie nikt nie komentuje (nie żebym była osobą, której zależy tylko na komentarzach, ale jakbym miała więcej czytelników to chciałoby mi się bardziej pisać - bo miałabym dla kogo),
- całość mi zbrzydła i się znudziła tak bardzo, że nie wyrażę słowami. Doszło do tego, że z całego fotostory lubię tylko Lucy i tajemniczego włamywacza z końcówki czwartej części, bo jedynie oni występowali tak mało, że nadal przypominają mi te fantastyczne szkice postaci wymyślane za legendarnego czerwca bieżącego roku.
Chyba to tyle, chociaż o czymś jeszcze pewnie zapomniałam. Hm, tak naprawdę to to opowiadanie kojarzy mi się bardzo dobrze - w końcu to na nim nauczyłam się lepiej pisać no i ach, przypomina mi o wspaniałych czasach. Dlatego lepiej zakończyć to teraz i zostawić sobie dobre wspomnienia, niż zmuszać się do czegoś i i tak nie być z tego zadowolonym. Mogę jedynie żałować, że nie napisałam więcej za czasów kiedy mi się chciało, no ale co mogę poradzić, skoro miałam wtedy kijowe tempo.
Wierzcie mi, jestem osobą bardzo zdecydowaną i często dość upartą, ale w tej sytuacji dobrze było zmienić zdanie ten jeszcze jeden raz. Kiedyś może wezmę się za pisanie NWB od nowa, ale zmianie będzie musiało ulec z 70% fabuły. Poza tym na pewno nie zrobię tego w formie fotostory, a jeśli w ogóle zrobię, to może za kilka lat, bo póki co mam dość tej historii (spostrzegawczy zauważą, że ani razu nie napisałam w tej notce pełnego tytułu. Nie przechodzi mi on przez klawiaturę).
Korzystając ze sposobności - co dalej?
Idąc za ciosem doszłam do wniosku, że wstawianie na tym blogu szczególnie wypracowanych postów mija się z celem. Chociażby takie moje relacje z TS2 czy właściwie wszystkie inne posty, gdzie ilość komentarzy była taka że hohohohohohohohohoho. Pisałam już - nie dbam o fejm i tego typu rzeczy, ale jeśli robię coś głównie po to, żeby inni czytali i podzielili się swoją opinią a dostaję góra trzy komentarze - sorry, sensu to nie ma. Jak nawet za początków ten blog miał więcej komentarzy, WTF.
Poza tym szkoda, że licznik odwiedzin wskazuje ile wskazuje, komentuję wiele simowych blogów, ale żeby ktoś się odwdzięczył to nie. Wiem, niektórzy piszą posty ale nie mają czasu zajrzeć do innych, ale w zasadzie to chodziło mi o odmienne przykłady... Ech, nieważne. Nie lubię takiego wytykania publicznie co kto robi nie tak, poza tym to brzmi jakbym miała o coś ból dupy... a nie mam.
Reasumując - obecnie bardziej interesuje mnie siedzenie na simblrze, tam zawsze coś się dzieje. Tutaj więc pewnie będą leciały jakieś sesje czy losowe zdjęcia z mojego simblra połączone z laniem wody (przykład: właśnie czytasz). Czasem myślę, że dobrą pracą byłoby dla mnie pisanie felietonów do gazet. Co jak co - mówię mało, myślę dużo, a myślenie przekłada się na pisanie.
Swoją drogą - chyba nigdy nie byłam aż taką fanką simsów, żeby pisać bloga o tej grze. Po prostu lubię grać i robić zdjęcia, ale miłością tego nie nazwę. Tutaj jestem tylko dlatego, że zaprosiła mnie ajditia, i naprawdę miło mi się korzysta z tego zaproszenia. :3 Na simblrze za to fajnie bo tam nacisk idzie na sesje, można pooglądać ładne zdjęcia, to mi się podoba. No i mogę sobie z obcokrajowcami pogadać.
Jest jeszcze parę rzeczy, które chciałabym tu wysmarować, ale może już sobie daruję - to i tak nic ważnego. Tylko jeszcze dodam, że proszę o propozycje jakichś oryginalnych postów, a nuż skorzystam (mile widziane takie, w których mogłabym dużo pisać, wiecie) + wymyśliłam sobie minikonkurs (dużego nie ma sensu robić ;p). A mianowicie kto pokrótce napisze, co jego zdaniem działoby się w fotostory gdyby było kontynuowane i będzie najbliżej wymyślonego przeze mnie scenariusza
To niestety jeszcze nie koniec
Dziś "urodziny" Julie Campbell, simki, która była kiedyś na nagłówku. Stworzyłam ją równy rok temu! :D Genialnie się nią grało, muszę do tego wrócić.
Tak też czasem myślę... może by zmienić nick? Pewnie i tak tego nie zrobię, aleee. Zmiana by się przydała, Dajaną i tak jestem w wielu miejscach, tu dla odmiany mogłoby być jakoś inaczej. :> Poza tym końcówka ukradziona od Stelli z CSI: NY mnie irytuje, ale cóż, bezlitosne Google+ żądało nazwiska...
Stop it, please.
Niech będzie, kończę. Życzę wszystkim wesołych świąt, na wypadek jakby mnie tu nie było do wigilii. ;) Do osób, które przeczytały całość - jesteście hardkorami. ;] <3
Rozumiem twoją decyzję, robienie czegoś na siłę nie ma sensu. Jak masz zamiar kiedyś wrócić to rób opowiadania krótsze - więcej osób przeczyta i może skomentuję. Tobie też wesołych Świąt ☃☃☃
OdpowiedzUsuńSzkoda, że kończysz NWB, ale nic na siłę :) Ja też życzę Ci wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Lynx. Może krótsze opowiadania załatwiłyby sprawę... Mi tam długość odpowiada, ale może inne osoby nie mają czasu czytać długich postów. Sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńTwój blog jest jednym z niewielu, który NAPRAWDĘ mi się podoba. Twoje komentarze zawsze motywują do dalszego działania. Mam nadzieję, że Twój blog kiedyś ożyje (obojętnie czy jutro, czy za rok). A tak wgl to mogę się nazwać hardkorem: przeczytałam całego posta :)
Pozdrawiam i wesołych świąt!
Lynx - ależ ja się nigdzie nie wynoszę ;)
UsuńNadal będę pisać na blogu, ale po prostu będą to jakieśtam fotki z gry połączone z osobistymi przekminami, nic szczególnego. Pisaniem opowiadań zajmę się bardziej prywatnie, grać w grę będę tylko dla siebie. ;]
Dzięki dziewczyny za miłe słowa! ❤ ✌
Hah.. Wiem że się nigdzie nie wynosisz ale chodziło mi bardziej o wrócenie do opowiadań ;D
UsuńTo ja coś źle zrozumiałam (to u mnie typowe xD)
UsuńAle śliczna ta Julie :) Ja bardzo często zmieniam osoby u których gram, dlatego nie mam takiego przywiązania.
OdpowiedzUsuńlazurowa-promenada.blogspot.com
Masz rację, nie wolno się zmuszać, to ma ci dawać radość, a nie być zwykłym i męczącym obowiązkiem.. aczkolwiek szkoda. Zgadza się jak najbardziej coraz mniej czytelników.. to boli bo pamiętam czasy kiedy było nas o wiele więcej i byliśmy o wiele aktywniejsi a statystyki w komentarzach dochodziły niemal 50-100... Taaak też cenię za to simblra... dużo się tam nauczyłam odnośnie robienia zdjęć, grafiki.
OdpowiedzUsuńhah happy birthday Julie :D i te nazwisko, które zawsze będzie kojarzyło mi się z biologią XD Nie nie - ja się bardzo cieszę, że w końcu ktoś to napisał, naprawdę, może niektórzy zdadzą sobie sprawę jak czują się bloggerzy, którzy mają coraz mniej czytelników... Pozdrawiam i życzę wybuchowego sylwestra i jeszcze lepszego nowego roku! :D