sobota, 29 listopada 2014

043|| No Way Back - odcinek 5 "Lucy Lee"

Cześć. :3
W poprzedniej notce rozpisałam pokrótce swoje rozmyślania na temat fotostory. Pisać czy nie pisać - oto jest pytanie. W tym tygodniu trochę od niechcenia zabrałam się za robienie zdjęć - skończyłam po dwóch dniach. Przepuszczenie ich przez moją bezlitosną fotoszopę zajęło jeden dzień, napisanie tekstu - kolejne dwa dni. Czyli wychodzi na to, że jeśli porządnie się wezmę do roboty, zapomnę na czas pracy o internetach i wszelakich rozpraszaczach, odpalę grę z pieśnią bojową na ustach itd., mogę w krótkim czasie zrobić całkiem niezły odcinek. Niezły - zarówno co do fotek, jak i tekstu.
Postaram się skończyć to fotostory. Osobiście nie trawię, kiedy czytam jakieś opowiadanie i okazuje się, że zostało urwane w połowie - sama więc nie chciałabym tak robić. A jeśli wychodzi na to, że wyćwiczyłam się w szybkim pisaniu (w końcu wysmarowałam 27 stron jednego rozdziału pewnego opowiadania w dwa tygodnie w październiku tego roku - deal with it), to i szybko skończę tę historyjkę. No właśnie, pisałam już, chcę szybko skończyć a potem zająć się czymś innym, bo pomysłów w cholerę, a każdy kolejny jeszcze durniejszy ciekawszy. Daję sobie czas na dokończenie No Way Back do końca czerwca 2015, ale czuję, że jak się postaram to może do marca ogarnę (ostatni odcinek na rocznicę - to byłoby coś!). Póki co zrobiłam sobie tabelkę, która ma być dodatkową motywacją do pisania - daję sobie punkty za jakość odcinka, czas pracy i inne pierdoły, później będę podliczać i się jarać. XDDDD
Wiem, że akcja w tym fotostory idzie bardzo szybko, ale początek spieprzyłam jak jeszcze nie do końca dobrze pisałam, a teraz szczególnie mi nie zależy - robię to trochę na zasadzie "luźnego opowiadania". Oddaję więc do oceny piątą część, proszę o komentarze i zwrócenie mi uwagi na jakieś poważniejsze błędy (jeśli będą, a być mogą). Odcinek dość krótki, życzę miłego czytania tegoż tworu pseduoliterackiego. :]
Linki do wszystkich odcinków i prologu można znaleźć tutaj.
  
_______________
 
No Way Back
Odcinek 5 - Lucy Lee


Nowy dzień w Holywood wyglądał niemal tak samo, jak każdy poprzedni. Miasto było skąpane w słońcu, powietrze przyjemnie ciepłe, acz nie gorące; równo przystrzyżone źdźbła trawy uginały się pod delikatnymi powiewami wiatru a fasada domu Jennifer cały czas miała identyczny, słonecznie żółty kolor. Niektórzy powiedzieliby „sielanka”, inni – „nuda”. A co sądziła o tym panienka Forester?

Kolejny raz spojrzała przez okno. Zatrzymała na chwilę wzrok na falującej w basenie wodzie, po czym machnęła ręką, jakoby ten gest miał doprowadzić ją do porządku. Przecież doskonale wiedziała, że nie ma czasu na zamyślanie się. Za pół godziny miała zobaczyć się z Austinem w innej części miasta.
„Ciekawe, czy w ogóle przyjdzie… Ach, nieważne, co mogę na to poradzić” – pomyślała, po czym pewnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia.
 
***
- Cześć, Jennifer! Myślałem, że już cię nie będzie!
Gdy tylko postać dziewczyny w długiej, letniej sukience wyłoniła się zza rogu kawiarni, od razu powitał ją siedzący przy stoliku blondyn. Uśmiechnął się słodko niczym dzieciak, co nieco zirytowało rudowłosą – w końcu miała zamiar przeprowadzić rozmowę dość poważną.
- Hej – przywitała się sucho i usiadła na krześle obok kolegi. W myślach kolejny raz skrytykowała jego wiecznie rozmarzone spojrzenie, jakby lekko oderwane od rzeczywistości.
- Co tam? – zapytał.
Kobieta przewróciła oczami.
- U mnie w porządku – odrzekła z wyczuwalnym sarkazmem. – A jak u ciebie? Jak idzie robienie kariery?
- Nieźle, w tym słynnym uniwersytecie w Miami potrafią wiele nauczyć. – Po wypowiedzeniu owych słów zapatrzył się gdzieś w dal i przygryzł wargę.
- Ziemia do Austina Rogersa, halo, jesteś tu? – Jennifer przerwała ciszę i pomachała do kolegi. On po chwili się ocknął i odrzekł:
- Jasne, jasne. Chciałem tylko coś powiedzieć, właśnie się zastanawiałem, jak mam to ubrać w słowa…
- Po prostu mów.
- Okej, spróbuję – przerwał na chwilę - Wiem, że powinienem wcześniej zapytać o zgodę, ale… przyprowadziłem tu ze sobą przyjaciółkę.
Forester przez chwilę przyswajała tę informację, zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze usłyszała.
- W takim razie ja stąd spadam.
- Nie, zaczekaj! Już idzie!
Jennifer odwróciła się w tą samą stronę, w którą patrzył Austin. Ujrzała wychodzącą z kawiarni piękną dziewczynę, ubraną w czerwoną koszulę w kratę oraz czarne spodnie; jej krótkie włosy miały idealnie hebanowy odcień, a oczy były tak cudownie niebieskie jak niebo nad Florydą.
- Trochę długo to trwało, jakiś gość przede mną miał problem z płatnością kartą – przemówiła ciepłym, łagodnym głosem. – O, widzę, że przyszła już ta twoja znajoma? – Tu spojrzała na czerwonowłosą.
Forester w tej chwili zapomniała już o swoim prawie zrealizowanym zamiarze szybkiej ucieczki. Nie chciała zawierać nowych znajomości z obcymi osobami, nawet tajni agenci przestrzegali ją przed tym; teraz jednak było już za późno. Zdecydowała się zostać i udawać miłą, zwykłą dziewczynę, a po tym spotkaniu poważnie porozmawiać z Rogersem.
Niebieskooka postać zajęła trzecie krzesło przy stoliku, naprzeciwko blondyna.

- Tak, to jest właśnie… – zaczął.
- …Carla. – Jennifer przerwała Austinowi. Wolała przedstawić się sama.
Młody student na początku sprawiał wrażenie zdezorientowanego, ale po chwili sobie przypomniał, że podczas przypadkowego spotkania wtedy też przedstawiła się jako Carla. Doszedł więc do wniosku, że coś w tym musi być, i postanowił nazywać koleżankę fałszywym imieniem – przynajmniej dopóki nie dowie się, o co w tym wszystkim chodzi.
- Lucy Lee, miło mi. – Badawczo przyjrzała się swojej rozmówczyni. – Ja za niedługo już idę, wcześniej przyszłam tutaj z Austinem i zamówiliśmy sobie po kawie. Za godzinę muszę być w pracy, chciałam jednak zostać na kilka minut i się z tobą zapoznać. Austin trochę mi o tobie opowiadał.
- Co opowiadał? – Ukradkiem posłała siedzącemu obok chłopakowi groźne spojrzenie.
- Podobno jesteście dawnymi przyjaciółmi z podstawówki, spotkaliście się kilka dni temu. Później wymieniliście się numerami telefonów, a on – tu zerknęła na blondyna w niebieskiej bluzie – nawet nie pamiętał twojego imienia – zaśmiała się.
- Taa, właśnie tak to było. – Jennifer odetchnęła z ulgą. Na szczęście okazało się, że jej przyjaciel miał wystarczająco rozumu, by nie paplać naokoło całej prawdy.
- Lucy pracuje w aptece na obrzeżach Miami, jest farmaceutką. Poznaliśmy się kilka miesięcy temu przez internet, opowiedziałem jej, że chcę się dostać do Międzynarodowego Uniwersytetu Sztuki i Projektowania… pomogła mi się tam załapać i znaleźć ładne mieszkanie w Hollywood, jest taniej a i tak dość blisko. – W nieco chaotyczny sposób streścił historię ich znajomości.
- Moja ciocia pracuje w tamtym uniwersytecie… Tylko nie mów nikomu – uśmiechnęła się Lucy.
Forester kolejny raz zwątpiła. Nie miała zielonego pojęcia, że Austin pisze z jakąś dziewczyną z miasta oddalonego o wiele kilometrów, nie wiedziała, że to właśnie ona pomogła mu się dostać na wymarzoną uczelnię. Jakim trzeba być naiwniakiem, żeby aż tak spoufalać się z osobą poznaną kilka miesięcy temu w sieci?
- Jak ci się podoba praca aptekarki? – wypaliła bez większego zastanowienia, tylko po to, aby jakoś podtrzymać rozmowę.
- Nie wiem, jak mają inni, ale w moim przypadku… żyć, nie umierać – uśmiechnęła się promiennie. – Lubię swój zawód, naprawdę. Spokojne zajęcie, a i kasy jest sporo. A ty gdzieś pracujesz?
- Ja?... – rzekła odruchowo, by zyskać na czasie. – Mieszkam w Hollywood od niedawna, wcześniej byłam w Chicago – wymieniła pierwsze lepsze miasto, jakie wpadło jej na myśl, nie pamiętając tego, że właśnie tam mieści się siedziba tajnej agencji. – Pracowałam w bibliotece, ale jakiś czas temu zmarła moja babcia i przypadł mi w spadku dom tutaj. Przeprowadziłam się więc, na razie mam z czego żyć i powoli rozglądam się za jakimś zajęciem. – Sama była pod wrażeniem swoich nowoodkrytych umiejętności skutecznego mydlenia ludziom oczu.
- Myślałam, że jeszcze studiujesz. Młodo wyglądasz.
- Dzięki. Tak naprawdę to już dwa lata temu skończyłam kierunek związany z językoznawstwem. Nie chodziłam do jednej klasy z Austinem, jestem od niego trochę starsza.
Lucy przytaknęła kiwnięciem głowy, po czym powiedziała, że musi już iść. Pożegnała się ze wszystkimi i odeszła.
Jennifer natomiast przesiadła się na krzesło naprzeciwko Austina (tam, gdzie wcześniej siedziała Lee) i spojrzała na niego karcąco.
- Co to miało być? – powiedziała, a napotykając niepewny wzrok kolegi dodała: - Czemu bez mojej wiedzy przyprowadzasz jakieś swoje przyjaciółki? Mieliśmy porozmawiać sami, chyba wiesz, jaka jest sytuacja…
- Raczej nie. Wiem tyle, że zabili Iana, a później zwiałaś. Ach tak, no i używasz jakiegoś dziwnego imienia. Carol?...
- Carla.
- Jedno i to samo. – Wzruszył ramionami. – Ale nieważne… Powiedz, jak życie? Co naprawdę teraz robisz?
- Ukrywam się. Razem z Ianem naraziliśmy się dziwnym ludziom, wolałam wyjechać. I nie pytaj o więcej, wolisz nie wiedzieć. Dziś chciałam tylko sobie z tobą wyjaśnić, dlaczego jesteś akurat w Hollywood, ale teraz już wszystko jest jasne.
- Będziemy się jeszcze czasem spotykać, prawda? – Zmienił temat. – Mogłabyś zaprzyjaźnić się z Lucy, to naprawdę wspaniała osoba. Kumplowalibyśmy się we trójkę, byłoby prawie jak kiedyś – rzekł rozentuzjazmowany.

Jennifer jedynie pokręciła z niedowierzaniem głową i odpowiedziała:
- Wiesz, nawet jeśli ta twoja aptekarka naprawdę jest taka genialna, to i tak raczej nie zastąpi mi Gwen i Iana. Rozumiem, że chciałbyś zapomnieć, ale to lekka przesada.
- Nie, to nie tak, trochę źle się wyraziłem – wymamrotał zmieszany. – Z Gwen nadal czasem rozmawiam, a Iana będę pamiętał… tylko po co się użalać nad przeszłością? Teraz i tak nie ma odwrotu, a uważam, że byłoby fajnie, gdybyśmy trzymali się razem z Lucy we trójkę. Póki co kupiła naszą bajeczkę, może kiedyś wyjaśnisz jej prawdę.
- Wolałabym nie wdawać się w nowe znajomości, ale obiecuję jeszcze to przemyśleć-
Wypowiedź młodej Forester przerwał dzwonek jej telefonu. Wyjęła komórkę zza paska sukienki. Na wyświetlaczu widniał numer telefonu Andersona.
Jennifer przełknęła głośno ślinę, przeprosiła na chwilę Austina z udawanym spokojem w głosie, po czym wstała od stołu i oddaliła się o kilka metrów, aby mieć pewność, że nikt nie będzie słyszał jej rozmowy.
- Tak? – Po odebraniu połączenia nie zdołała wydusić z siebie ani słowa więcej.
- Jest ważna sprawa, musimy się spotkać w Hotelu Florida.
Hotel Florida oznaczał jedno – siedziba tajnej agencji. Lance i Serena często jednak używali oryginalnej nazwy opuszczonego budynku, w którym mieściła się wspomniana placówka.
- Coś się stało?
- To długa historia. Przyjadę po ciebie na Hollywood Boulevard, czekaj obok komisariatu policji. Jesteś niedaleko, nie?
- Chyba tak… - Więcej powiedzieć nie zdążyła. Jej rozmówca rozłączył się.
Jennifer nawet nie zastanawiała się, skąd Lance wiedział, gdzie właśnie była. Przyzwyczaiła się już do tego, że oni wiedzą wszystko.
Pozostało tylko wrócić do Austina i wytłumaczyć mu, że na dzisiaj koniec spotkania.

2 komentarze:

  1. Haha, durne pomysły na posty, skąd ja to znam xD Fajny pomysł z tą tabelą, która Cię będzie satysfakcjonowała :) Ten odcinek wyszedł Ci fantastycznie. Treść jest bardzo wciągająca :) Tak naprawdę, to takie opowiadania pisane "na luźno" wychodzą najlepiej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Zuzią, te luźne posty są super :)
    Jestem ciekawa, co Lance chciał od Jennifer :o Ciekawa ta Lucy (ciekawa ciekawa) :D Ale Austin nie powinien jej zapraszać :d

    OdpowiedzUsuń